Dwa kilometry przed budynkiem, w którym znajdowało się mieszkanie Harry'ego moje nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Usiadłam na chodniku pod jednym z wielu sklepów. Westchnęłam, a raczej warknęłam podpierając głowę na dłoniach. Czy on zawsze musi coś zepsuć ? Przecież, nie musieliśmy udawać przy reszcie One Direction; oni doskonale wiedzą jakie są nasze relacje. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i sprawdziłam godzinę. Dopiero 16.24. Tak, tak, koncert odbył się o 14. Też byłam zdziwiona, ale nie zamierzam wnikać w umysł managera. Mruknęłam pod nosem wchodząc na twittera. Dodałam kilka tweetów, o tym, jak bardzo podobał mi się koncert i oczywiście o incydencie z Harry'm. Zaczęłam nucić jakąś piosenkę z nadzieją, że ból szybko ustąpi. Nim się obejrzałam minęło pół godziny. Westchnęłam podnosząc się z jakże wygodnego krawężnika. Powoli ruszyłam w stronę mojego celu, gdy czarny Range Rover zatrzymał się na poboczu. Szyba od strony kierowcy zaczęła powoli opadać w dół ukazując tym samym twarz Harry'ego.
- Potrzebujesz podwózki ? - spytał uśmiechając się kpiąco. Skrzywiłam się z obrzydzeniem.
- Nie. - odpowiedziałam ostro, po czym ponownie zaczęłam maszerować. Pojazd ruszył za mną.
- Jesteś pewna ?
- Jestem pewna. - mruknęłam.
- No dalej Sky, wsiadaj. - powiedział. Spojrzałam na niego z kpiną.
- Sky ? Oh, proszę cię. Tak zwracają się do mnie tylko przyjaciele, a z tego co wiem my nimi nie jesteśmy, ops. - zakryłam dłonią usta.
- Dobrze, w takim razie wracaj sobie na nogach. W taką pogodę... - odparł wskazując na niebo przed nami. Chmury w odcieniu ciemnej szarości oraz czarnym powoli zbliżały się w naszą stronę. Charakterystyczny trzask dotarł do moich uszu. Podskoczyłam lekko. - Kolejna burza.
- Dzięki za informację, nie domyśliłam się. - rzuciłam uśmiechając się sztucznie. Nie chciałam tego robić, ale nie miałam wyboru. Od małego boje się burz. Chociaż bardzo rzadko występowały w moich okolicach, to zawsze chowałam się pod kołdrą przytulając swoją ulubioną przytulankę - Pana Misia. Powiedzmy, że nie należę do kreatywnych osób. Przeszłam na drugą stronę, a następnie pociągnęłam srebrną klamkę, która otworzyła drzwi. Wsiadłam do środka z grobową miną.
- A jednak. - uśmiechnął się. Włączyłam radio i na moje nieszczęście (przydałaby mi się czterolistna koniczyna) leciała piosenka, którą słyszałam na koncercie. Szybko wyłączyłam urządzenie, co wywołało u Harry'ego chichot.
- Jak ci sie podobał koncert ? - spytał rozbawiony.
- Nie był najgorszy. - oznajmiłam zgodnie z prawdą. To, że nie lubię Harry'ego nie jest powodem, abym miała gorsze zdanie o całej reszcie. Wydają się być w porządku.
- Naprawdę ? Wow, nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Spodobała ci się któraś z naszych piosenek ? - zastanowiłam się chwilę. Była taka jedna... Nie pamiętam tytułu.
- Uh, nie pamiętam tytułu... - powiedziałam pstrykając palcami. - Little Things.
- Skąd ty to wiesz ?. - odparł Harry. - Jest piękna.
- Owszem, jest. - zgodziłam się. - Przed koncertem posłuchałam kilka piosenek. Bardziej spodobało mi się Truly, Madly, Deeply.
- To z amerykańskiej wersji naszego albumu. - oznajmił.
- Zaraz, zaraz. To amerykańscy fani dostają dodatkowe piosenki ? - Harry przytaknął. - Inne kontynenty są gorsze ?
- To Modest. - burknął. Zaśmiałam się słysząc jego odpowiedź. Wychodzi na to, że mój wujek i jego wspólnicy nie myślą. Dodatkowe piosenki ? To się chyba nazywa faworyzowanie narodu, czyż nie ?
Samochód zatrzymał się pod apartamentowcem. Szybko wyskoczyłam na asfalt i pobiegłam do budynku. Pokonując kilkadziesiąt stopni dotarłam na ostatnie piętro. Czekałam pod drzwiami dwie minuty zanim Harry mnie dogonił. Włożył klucz do zamka i przekręciwszy go w lewo otworzył mieszkanie. Weszłam do środka i dosłownie rzuciłam się na kanapę.
- No, Harreh. Ja zrobiłam zakupy, teraz ty coś ugotuj. - powiedziałam. Chłopak zaśmiał się odkładając kluczyki na blat.
- W takim razie co byś chciała ? - spytał opierając się o ścianę.
- Zaskocz mnie. - poruszyłam brwiami, przez co Harry się zaśmiał. - Dlaczego tutaj zachowujesz się tak... Uroczo i miło, a wszędzie indziej jak douchebag ?
- Douchbag ? - powtórzył. - Nie przesadzajmy, nie-
- Harry. Zachowywałeś się dzisiaj jakbym była twoją własnością. To wcale nie było miłe, uwierz mi. Ale wracając do mojego poprzedniego pytania, dlaczego ? - przerwałam mu.
- Nie chcę, aby pomyśleli, że jestem słaby... - mruknął ledwo słyszalnie. Słaby ?
- Bycie sobą oznacza bycie słabym ? - spytałam zaszokowana jego odpowiedzią.
- Nie o to chodzi, po prostu... Uważają mnie za kobieciarza, nawet chłopcy, a nie chcę, żeby tak myśleli. Przecież randka nie oznacza, że uprawiałem z kimś seks, tak ? Dlatego miałem nadzieję, że pomyślą, że mam nad tobą kontrolę, jak w normalnym związku.
- Harry. W normalnym związku chłopak nie ma kontroli nad dziewczyną. W normalnym związku zamieniłbyś to w żart. - powiedziałam podchodząc do niego. - W normalnym związku... Nie upokorzył byś mnie na oczach swoich przyjaciół. Wstydzę się teraz z nimi spotkać. - spuściłam wzrok. Poczułam jego dłoń spoczywającą na moim ramieniu. Chwycił moją brodę, a następnie podniósł ją do góry zmuszając mnie do spojrzenia w jego tęczówki.
- Skylar. Ja przepraszam, nie wiedziałem... Wybaczysz mi ? - spytał. Na jego twarzy wymalowany był smutek. Naprawdę było mu przykro... Uśmiechnęłam się.
- Tylko jeśli mi coś ugotujesz. - dźgnęłam go palcem wskazującym w klatkę piersiową, śmiejąc się.
- Oczywiście. - uśmiechnął się ukazując urocze dołeczki w policzkach. - Całkiem miło nam się rozmawia, kiedy się nie kłócimy.
- Tak, całkiem miło. - odparłam uśmiechając się.
- Pomożesz mi ?
- Lepiej nie, nie chcemy przecież pożaru czy coś. - zażartowałam z całkiem poważną miną. Harry zachichotał, a po chwili zniknął przekraczając próg kuchni.
~*~
Wiem, że nie jest najlepszy, ale jakiś jest :) Teraz naprawę, naprawdę mam wymówkę do niedodawania rozdziału. Wyjeżdżam i nie mam pewności czy będzie internet. Więc rozdziału mogę nie dodawać przez 2,3 tygodnie.
Nie mam siły sprawdzać, przepraszam.
- Potrzebujesz podwózki ? - spytał uśmiechając się kpiąco. Skrzywiłam się z obrzydzeniem.
- Nie. - odpowiedziałam ostro, po czym ponownie zaczęłam maszerować. Pojazd ruszył za mną.
- Jesteś pewna ?
- Jestem pewna. - mruknęłam.
- No dalej Sky, wsiadaj. - powiedział. Spojrzałam na niego z kpiną.
- Sky ? Oh, proszę cię. Tak zwracają się do mnie tylko przyjaciele, a z tego co wiem my nimi nie jesteśmy, ops. - zakryłam dłonią usta.
- Dobrze, w takim razie wracaj sobie na nogach. W taką pogodę... - odparł wskazując na niebo przed nami. Chmury w odcieniu ciemnej szarości oraz czarnym powoli zbliżały się w naszą stronę. Charakterystyczny trzask dotarł do moich uszu. Podskoczyłam lekko. - Kolejna burza.
- Dzięki za informację, nie domyśliłam się. - rzuciłam uśmiechając się sztucznie. Nie chciałam tego robić, ale nie miałam wyboru. Od małego boje się burz. Chociaż bardzo rzadko występowały w moich okolicach, to zawsze chowałam się pod kołdrą przytulając swoją ulubioną przytulankę - Pana Misia. Powiedzmy, że nie należę do kreatywnych osób. Przeszłam na drugą stronę, a następnie pociągnęłam srebrną klamkę, która otworzyła drzwi. Wsiadłam do środka z grobową miną.
- A jednak. - uśmiechnął się. Włączyłam radio i na moje nieszczęście (przydałaby mi się czterolistna koniczyna) leciała piosenka, którą słyszałam na koncercie. Szybko wyłączyłam urządzenie, co wywołało u Harry'ego chichot.
- Jak ci sie podobał koncert ? - spytał rozbawiony.
- Nie był najgorszy. - oznajmiłam zgodnie z prawdą. To, że nie lubię Harry'ego nie jest powodem, abym miała gorsze zdanie o całej reszcie. Wydają się być w porządku.
- Naprawdę ? Wow, nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Spodobała ci się któraś z naszych piosenek ? - zastanowiłam się chwilę. Była taka jedna... Nie pamiętam tytułu.
- Uh, nie pamiętam tytułu... - powiedziałam pstrykając palcami. - Little Things.
- Skąd ty to wiesz ?. - odparł Harry. - Jest piękna.
- Owszem, jest. - zgodziłam się. - Przed koncertem posłuchałam kilka piosenek. Bardziej spodobało mi się Truly, Madly, Deeply.
- To z amerykańskiej wersji naszego albumu. - oznajmił.
- Zaraz, zaraz. To amerykańscy fani dostają dodatkowe piosenki ? - Harry przytaknął. - Inne kontynenty są gorsze ?
- To Modest. - burknął. Zaśmiałam się słysząc jego odpowiedź. Wychodzi na to, że mój wujek i jego wspólnicy nie myślą. Dodatkowe piosenki ? To się chyba nazywa faworyzowanie narodu, czyż nie ?
Samochód zatrzymał się pod apartamentowcem. Szybko wyskoczyłam na asfalt i pobiegłam do budynku. Pokonując kilkadziesiąt stopni dotarłam na ostatnie piętro. Czekałam pod drzwiami dwie minuty zanim Harry mnie dogonił. Włożył klucz do zamka i przekręciwszy go w lewo otworzył mieszkanie. Weszłam do środka i dosłownie rzuciłam się na kanapę.
- No, Harreh. Ja zrobiłam zakupy, teraz ty coś ugotuj. - powiedziałam. Chłopak zaśmiał się odkładając kluczyki na blat.
- W takim razie co byś chciała ? - spytał opierając się o ścianę.
- Zaskocz mnie. - poruszyłam brwiami, przez co Harry się zaśmiał. - Dlaczego tutaj zachowujesz się tak... Uroczo i miło, a wszędzie indziej jak douchebag ?
- Douchbag ? - powtórzył. - Nie przesadzajmy, nie-
- Harry. Zachowywałeś się dzisiaj jakbym była twoją własnością. To wcale nie było miłe, uwierz mi. Ale wracając do mojego poprzedniego pytania, dlaczego ? - przerwałam mu.
- Nie chcę, aby pomyśleli, że jestem słaby... - mruknął ledwo słyszalnie. Słaby ?
- Bycie sobą oznacza bycie słabym ? - spytałam zaszokowana jego odpowiedzią.
- Nie o to chodzi, po prostu... Uważają mnie za kobieciarza, nawet chłopcy, a nie chcę, żeby tak myśleli. Przecież randka nie oznacza, że uprawiałem z kimś seks, tak ? Dlatego miałem nadzieję, że pomyślą, że mam nad tobą kontrolę, jak w normalnym związku.
- Harry. W normalnym związku chłopak nie ma kontroli nad dziewczyną. W normalnym związku zamieniłbyś to w żart. - powiedziałam podchodząc do niego. - W normalnym związku... Nie upokorzył byś mnie na oczach swoich przyjaciół. Wstydzę się teraz z nimi spotkać. - spuściłam wzrok. Poczułam jego dłoń spoczywającą na moim ramieniu. Chwycił moją brodę, a następnie podniósł ją do góry zmuszając mnie do spojrzenia w jego tęczówki.
- Skylar. Ja przepraszam, nie wiedziałem... Wybaczysz mi ? - spytał. Na jego twarzy wymalowany był smutek. Naprawdę było mu przykro... Uśmiechnęłam się.
- Tylko jeśli mi coś ugotujesz. - dźgnęłam go palcem wskazującym w klatkę piersiową, śmiejąc się.
- Oczywiście. - uśmiechnął się ukazując urocze dołeczki w policzkach. - Całkiem miło nam się rozmawia, kiedy się nie kłócimy.
- Tak, całkiem miło. - odparłam uśmiechając się.
- Pomożesz mi ?
- Lepiej nie, nie chcemy przecież pożaru czy coś. - zażartowałam z całkiem poważną miną. Harry zachichotał, a po chwili zniknął przekraczając próg kuchni.
~*~
Wiem, że nie jest najlepszy, ale jakiś jest :) Teraz naprawę, naprawdę mam wymówkę do niedodawania rozdziału. Wyjeżdżam i nie mam pewności czy będzie internet. Więc rozdziału mogę nie dodawać przez 2,3 tygodnie.
Nie mam siły sprawdzać, przepraszam.